Wyzwolenie Łasku – ESA

Po Wężykowej Woli, gdzie zajęliśmy słuszne jak na nowicjuszy przystało, dalekie pozycje przyszedł czas na ESA. Pierwsze w tym roku zawody odbyły się w Łasku z okazji wyzwolenia tego miasta.

Jak na styczeń nie było zimno, całkowity brak wiatru ale pochmurnie i nieustająca mżawka. Nie zraziło to jednak aż 21 zawodników więc odbyły się 2 tury po 3 kolejki i walka finałowa. Ta ostatnia była tak zacięta, że musiała się odbyć jeszcze dogrywka o 2 i 3 miejsce. Padający deszcz powodował rwanie się taśm tuż po starcie. Komu udało się wystartować z całą taśmą, narażony był na ataki pozostałych więc walki odbywały się na niewielkim obszarze (jeden dla wszystkich – wszyscy na jednego). Pewnie dlatego przez całe zawody trup słał się gęsto.

Łukasz w pierwszym locie zaraz po cięciu dostał od kogoś nad samą ziemią i tak przyglebił, że złamał kadłub w dwóch miejscach. Szybka naprawa pozwoliła na kolejny lot dzięki czemu wszedł do finału. Krzysiek też zaliczył glebę, ale złamał tylko śmigło. Miał dwa cięcia więc gdyby miał przy sobie zapasowe śmigło, punktów by było więcej (widząc to z miejsca zapakowałem śmigło i kluczyk do kieszeni).

Mnie z kolei w drugim locie ktoś oderwał połówkę steru wysokości (akurat z dźwigienką) i jak prawdziwy kamikadze zaliczyłem trafienie, ale tylko murawy boiska. Może i słusznie bo latałem już bez taśmy.

W sumie przelataliśmy całe zawody, ale największym zaskoczeniem były wyniki. Liczyliśmy w porywach na połowę drugiej dziesiątki a zajęliśmy 4, 6 i 8 miejsce. Czyli nie taki diabeł… a jaka motywacja.